|
a :: b :: c :: ć :: d :: e :: f :: g :: h :: i :: j :: k :: l :: ł :: m :: n :: o :: ó :: p :: r :: s :: ś :: t :: u :: v :: w :: x :: y :: z :: ż
Życzeń na tą literę: 16 Dal mu powaznie reke do pocalowania
I w skron ucalowawszy, uprzejmie pozdrowil;
A choc przez wzglad na gosci niewiele z nim mowil,
Widac bylo z lez, ktore wylotem kontusza
Otarl predko, jak kochal pana Tadeusza.
W slad gospodarza wszystko ze zniwa i z boru,
I z lak, i z pastwisk razem wracalo do dworu.
Tu owiec trzoda beczac w ulice sie tloczy
I wznosi chmure pylu; dalej z wolna kroczy
Stado cielic tyrolskich z mosieznymi dzwonki;
Tam konie rzace leca ze skoszonej laki;
Wszystko biezy ku studni, ktorej ramie z drzewa
Raz wraz skrzypi i napoj w koryta rozlewa.
Sedzia, choc utrudzony, chociaz w gronie gosci,
Nie uchybil gospodarskiej, waznej powinnosci:
Udal sie sam ku studni; najlepiej z wieczora
Gospodarz widzi, w jakim stanie jest obora;
Dozoru tego nigdy slugom nie poruczy.Bo Sedzia wie, ze oko panskie konia tuczy.
Wojski z woznym Protazym ze swiecami w sieni
Stali i rozprawiali, nieco poroznieni,
Bo w niebytnosc Wojskiego Wozny po kryjomu
Kazal stoly z wieczerza powynosic z domu
I ustawic co predzej w posrodku zamczyska,
Ktorego widne byly pod lasem zwaliska.
Po coz te przenosiny? Pan Wojski sie krzywil
I przepraszal Sedziego; Sedzia sie zadziwil,
Lecz stalo sie; juz pozno i trudno zaradzic,
Wolal gosci przeprosic i w pustki prowadzic.
Po drodze Wozny ciagle Sedziemu tlumaczyl,
Dlaczego urzadzenie panskie przeinaczyl:
We dworze zadna izba nie ma obszernosci
Dostatecznej dla tylu, tak szanownych gosci;
W zamku sien wielka, jeszcze dobrze zachowana,
Sklepienie cale - wprawdzie pekla jedna sciana,
Okna bez szyb, lecz latem nic to nie zawadzi;
Bliskosc piwnic wygodna sluzacej czeladzi.
Tak mowiac, na Sedziego mrugal; widac z miny Tez same widzi sprzety, tez same obicia,
Z ktoremi sie zabawiac lubil od powicia;
Lecz mniej wielkie, mniej piekne, niz sie dawniej zdaly.
I tez same portrety na scianach wisialy.
Tu Kosciuszko w czamarce krakowskiej, z oczyma
Podniesionymi w niebo, miecz oburacz trzyma;
Takim byl, gdy przysiegal na stopniach oltarzow,
ze tym mieczem wypedzi z Polski trzech mocarzow
Albo sam na nim padnie. Dalej w polskiej szacie
Siedzi Rejtan zalosny po wolnosci stracie,
W reku trzymna noz, ostrzem zwrocony do lona,
A przed nim lezy Fedon i zywot Katona.
Dalej Jasinski, mlodzian piekny i posepny,
Obok Korsak, towarzysz jego nieodstepny,
Stoja na szancach Pragi, na stosach Moskali,
Siekac wrogow, a Praga juz sie wkolo pali.
Nawet stary stojacy zegar kurantowy
W drewnianej szafie poznal u wniscia alkowy
I z dziecinna radoscia pociagnal za sznurek,
By stary Dabrowskiego uslyszec mazurek. |
|