|
a :: b :: c :: ć :: d :: e :: f :: g :: h :: i :: j :: k :: l :: ł :: m :: n :: o :: ó :: p :: r :: s :: ś :: t :: u :: v :: w :: x :: y :: z :: ż
<<[1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] >> | Mam jedno życzenie i to bardzo skromne moja droga przyjaciółko nie zapomnij o mnie.
Dla przyjaciółki Justynki W. od przyjaciółki Piny G. Dzięki za wszystko!
|
| <<[1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] >>
Życzeń na tą literę: 16 On Pana zastepuje i on w niebytnosci
Pana zwykl sam przyjmowac i zabawiac gosci
(Daleki krewny panski i przyjaciel domu).
Widzac goscia, na folwark dazyl po kryjomu
(Bo nie mogl wyjsc spotykac w tkackim pudermanie);
Wdzial wiec, jak mogl najpredzej, niedzielne ubranie
Nagotowane z rana, bo od rana wiedzial,
ze u wieczerzy bedzie z mnostwem gosci siedzial.
Pan Wojski poznal z dala, rece rozkrzyzowal
I z krzykiem podroznego sciskal i calowal;
Zaczela sie ta predka, zmieszana rozmowa,
W ktorej lat kilku dzieje chciano zamknac w slowa
Krotkie i poplatane, w ciag powiesci, pytan,
Wykrzyknikow i westchnien, i nowych powitan.
Gdy sie pan Wojski dosyc napytal, nabadal,
Na samym koncu dzieje tego dnia powiadal.
"Dobrze, moj Tadeuszu (bo tak nazywano
Mlodzienca, ktory nosil Kosciuszkowskie miano Dal mu powaznie reke do pocalowania
I w skron ucalowawszy, uprzejmie pozdrowil;
A choc przez wzglad na gosci niewiele z nim mowil,
Widac bylo z lez, ktore wylotem kontusza
Otarl predko, jak kochal pana Tadeusza.
W slad gospodarza wszystko ze zniwa i z boru,
I z lak, i z pastwisk razem wracalo do dworu.
Tu owiec trzoda beczac w ulice sie tloczy
I wznosi chmure pylu; dalej z wolna kroczy
Stado cielic tyrolskich z mosieznymi dzwonki;
Tam konie rzace leca ze skoszonej laki;
Wszystko biezy ku studni, ktorej ramie z drzewa
Raz wraz skrzypi i napoj w koryta rozlewa.
Sedzia, choc utrudzony, chociaz w gronie gosci,
Nie uchybil gospodarskiej, waznej powinnosci:
Udal sie sam ku studni; najlepiej z wieczora
Gospodarz widzi, w jakim stanie jest obora;
Dozoru tego nigdy slugom nie poruczy.Bo Sedzia wie, ze oko panskie konia tuczy.
Wojski z woznym Protazym ze swiecami w sieni
Stali i rozprawiali, nieco poroznieni,
Bo w niebytnosc Wojskiego Wozny po kryjomu
Kazal stoly z wieczerza powynosic z domu
I ustawic co predzej w posrodku zamczyska,
Ktorego widne byly pod lasem zwaliska.
Po coz te przenosiny? Pan Wojski sie krzywil
I przepraszal Sedziego; Sedzia sie zadziwil,
Lecz stalo sie; juz pozno i trudno zaradzic,
Wolal gosci przeprosic i w pustki prowadzic.
Po drodze Wozny ciagle Sedziemu tlumaczyl,
Dlaczego urzadzenie panskie przeinaczyl:
We dworze zadna izba nie ma obszernosci
Dostatecznej dla tylu, tak szanownych gosci;
W zamku sien wielka, jeszcze dobrze zachowana,
Sklepienie cale - wprawdzie pekla jedna sciana,
Okna bez szyb, lecz latem nic to nie zawadzi;
Bliskosc piwnic wygodna sluzacej czeladzi.
Tak mowiac, na Sedziego mrugal; widac z miny |
|